sobota, 23 stycznia 2010

...

Ludzie opatuleni po czubek nosa snują się po ośnieżonych ulicach Warszawy.

Chyba się już przyzwyczaiłam do tłumu, hałasu, smutnych, zaspanych twarzy, miłych kierowców na mojej ulicy i niesympatycznych w centrum, do śmierdzących zakamarków, do książki w metrze, do pana z dziecięcym wózkiem, do trzech robotników w niebieskich spodniach codziennie mijanych o 7.03, do... A mimo to z dnia na dzień coraz samotniej, coraz puściej. Wszyscy są tylko "na chwilę". Jak tu kogoś zatrzymać na dłużej skoro w koło tylu innych zainteresowanych?

To miasto zmienia...teraz to widzę.
W takich chwilach uciekam myślami do niezapomnianego, do ludzi, z którymi można łazić o północy po lesie, staczać bitwy na rowerach wodnych krzycząc "Abordaż!", łazić po linach, rozmawiać do rana przy ognisku, śmiać się i...przytulać. Tęsknię...











...i niesamowite dzieciaki, które się uwielbia i których ma się dość po dwóch tygodniach, a potem strasznie się tęskni...


2 komentarze:

  1. to pierwsze zdjęcie.. czym ten Pan jest umorusany?
    jest mega!

    OdpowiedzUsuń
  2. To mąka. Bo to był Mr Mąka:)Genialny człowiek, aktor-Bartek.

    OdpowiedzUsuń